W czwartek 17 października odwiedziła nas varsavianistka, Pani Karolina Głowacka, z prelekcją poświęconą dwudziestoleciu międzywojennemu. Hasło przewodnie wykładu i rozmowy brzmiało: “W Warszawie wszystko gra – międzywojenne szaleństwo kulturalne”. Panią Karolinę z pewnością można określić mianem znawczyni i fanki stolicy doby międzywojnia. Od lat wiele czasu poświęca na rozliczne aktywności varsavianistyczne, jako przewodniczka warszawska i dziennikarka “Skarpy Warszawskiej”.
Tytuł spotkania nawiązywał do znanego fenomenu “eksplozji kultury”, swoistej “epidemii kręćka” na punkcie wybywania Warszawiaków wieczorową porą. Jak twierdzono w latach międzywojnia, czas spędzony w domu to czas stracony. Stąd zresztą żartobliwe powiedzenia z epoki, jak choćby: “Warszawiak pieniędzy nie ma tylko do dwudziestej”.
Prelegentka zwróciła uwagę na częste traktowanie kabaretu i rewii jako zjawisk tożsamych. Oczywiście nic bardziej mylnego. Kabaret, choć bywał bardziej frywolny od teatru, nadal był sztuką sceniczną – wymagał od obserwatora wiedzy i stosownego ubioru. Kabaret był też droższą rozrywką. Rewia natomiast kierowana była do odbiorcy masowego. Stąd powiedzenie Tadeusza Boya-Żeleńskiego, w zasadzie precyzyjnie komentujące fenomen popularności rewii: “Dużo nóg, mało mózgu”.
Nie zmienia to faktu, że tak kabaret, jak i rewia pozostają wciąż fascynującymi zjawiskami historycznymi. Poznaliśmy dzięki Karolinie Głowackiej skomplikowane dzieje powstawania i trwania Kabaretu Pod Pikadorem czy kabaretu-teatrzyku Qui Pro Quo (który zdominował znaczną część prelekcji), jak również zaangażowanych w te instytucje artystów, których często kojarzymy wyłącznie ze sztuką wysoką (na przykład Julian Tuwim). Nie zabrakło opowieści o rewii Perskie Oko słynnego “króla szmiry”, Andrzeja Własta, potrafiącego jak nikt inny dostarczać publiczności w tempie taśmowym szlagiery, które śpiewano później na ulicach. Na wykładzie poznaliśmy też sylwetki ówczesnych gwiazd – Hanki Ordonówny, Zuli Pogorzelskiej, Jadwigi Smosarskiej, Eugeniusza Bodo oraz Aleksandra Żabczyńskiego.
Część prelekcji dotyczyła też kina, począwszy od pierwszego pokazu filmowego (1896 r.) i powstania pierwszego filmu rodzimego “Antoś pierwszy raz w Warszawie” (rok 1908, projekcja trwała całe 7 minut). Początkowo wytwory Dziesiątej Muzy traktowano z niechęcią, jako sztukę gorszą, niegodną. Z czasem “ludzie chodzili, ale się nie przyznawali”, wreszcie okazało się, że i Marszałek Józef Piłsudski ma osobliwą do kina słabość, a w Belwederze organizowano pokazy filmów.
Za fascynującą opowieść serdecznie Pani Karolinie Głowackiej dziękujemy. Mamy nadzieję na kolejne spotkania oraz – jak zwykle – Państwa niezawodną obecność!